Kupiłem kiedyś mały piankowy samolot "do bagażnika". Silnik (a właściwie silniczek) elektryczny jest wielkości paznokcia kciuka. Plastikowe śmigło. Moc - niby żadna...
Ostatnio postawiłem model na skrzynce (przed sobą), dziobem skierowanym w lewo. Po lewej stronie, na trawie, stała aparatura (15 cm od dziobu). Sięgnąłem po nią i przypadkowo (

) pchnąłem drążek gazu (co nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło

). Samolocik ruszył i lekko zahaczył mi o palec. Spojrzałem na niego i chciałem wziąć model do ręki i lecieć dalej. Ale spojrzałem raz jeszcze i aż ciężko było uwierzyć że cięcia są aż tak głębokie. Po krótkiej chwili cały palec pokrył się krwią więc spakowałem jedną ręką graty i heja
Na szczęście do domu miałem 3 min pieszo więc dezynfekcja a później dbanie aby nie rozewrzeć ran w najbliższych dniach...
Tak to wyglądało:
Załącznik:
01.jpg
Załącznik:
02.jpg
Zdaje sobie sprawę, że ze śmigłem nie ma żartów ale nigdy nie spodziewałbym się że silnik "pchełka" może zrobić coś takiego

Szczęście w nieszczęściu że to nie był silnik spalinowy

Widziałem wiele podobnych wypadów. Wtedy palca bym raczej szukał
